Istnienie osobowego Boga jest czymś tak niesamowitym, że każdy, kto się zbliża do zrozumienia tego faktu – dostrzega, jak mało ważne są inne kwestie.

W swoich tekstach staram się poruszać istotne zagadnienia gospodarcze w kontekście przemian cywilizacyjnych. Mam jednak szersze zainteresowania i czasem komentuję teksty, które wydają mi się szczególnie interesujące lub kontrowersyjne.

Jeden z takich tekstów zawiera krytykę modlitewnego spotkania w Bostonie. Zacząłem pisać komentarz, ale temat jest na tyle ważny, że postanowiłem napisać nieco obszerniejszą polemikę.

  1. We współczesnym zlaicyzowanym świecie wojny religijne ustąpiły miejsca sporowi między ludźmi religijnymi i wrogami religii (których działalność ma coraz więcej cech „cywilizacji śmierci”). Spory między wyznawcami różnych religii osłabiają jedynie ich pozycję w tym najważniejszym konflikcie, w którym ważą się losy zachodniej cywilizacji. Najwyraźniej dociera to do przywódców religijnych, którzy wolą skupiać się na tym, co ich łączy.

  2. Czy taką postawę można traktować jako zdradę ideałów, odstępstwo od zasad etc..? Z punktu widzenia chrześcijanina taka krytyka to faryzeizm. Czy Chrystus potępiał Żydów modlących się do Boga? Nie - sam w tych modłach uczestniczył. Podkreślał nawet, że nie przyszedł unieważnić "zakon albo proroków".

  3. Czy naprawdę ktoś może sądzić, iż Bóg go potępi wskutek jakichś odstępstw od rytuału albo z powodu tolerancji dla innych mówiących do niego „Ojcze”? Przecież to faryzeizm w postaci czystej.

  4. Na podziw i szacunek zasługują Żydzi uczestniczący w takich modłach. Ich religia przywiązuje bowiem dużo większą wagę do zgodności z literą prawa. Deklaracja tolerancji wobec innych wyznań wymaga wręcz zmiany sposobu myślenia. Zamiast poprzestać na postępowaniu zgodnie z nakazami Prawa, Żyd musi postawić sobie pytanie o głębszy sens Pisma. To jest postawa, jakiej od nas oczekuje Chrystus – przeciwieństwo faryzeizmu. Należy się więc tylko cieszyć, jeśli zostaje przyjęta przez innych.

  5. Zaryzykuję twierdzenie, że znane nam w historii nawracanie na siłę było błędem i wielkim grzechem. Prawdziwa misyjność powinna ograniczać się właśnie do przyjęcia takiej wspólnej postawy otwarcia naprawdę i działanie Boga. Przecież nasza wiara nie ucierpi na tym! Można tu podać analogię do nauczyciela matematyki. Pozwolenie uczniom na samodzielne poszukiwanie rezultatu dzielenia przez zero, nie jest podważaniem matematyki.

  6. Otwarcie religijnego człowieka na prawdę, to opisywana w Biblii postawa: mów – sługa Twój słucha. Każdy dialog w duchu poszukiwania prawdy jest więc dobry. Także z agnostykami, a nie tylko z wyznawcami innych religii. Człowiek prawdziwie religijny rozumie, że to Bóg ma siłę i moc i jeśli zechce, dokona oświecenia/nawrócenia.

 

Jednym z powodów, dla których postanowiłem zająć głos w tej sprawie, jest zadziwiająca zgodność działań zdeklarowanych wrogów chrześcijaństwa i samozwańczych, zagorzałych jego obrońców. Natknąłem się niedawno na kilka tekstów bardzo krytycznych wobec Papieży, z Janem Pawłem II na czele. Nasz Papież wykonał szereg gestów pokazujących głęboki szacunek do wyznawców innych religii. Pocałował Koran (niektórzy twierdzą, że tylko się nad nim skłonił – ale dla mnie to żadna różnica) i włożył karteczkę z modlitwą do szpary w Ścianie Płaczu. No po prostu straszne! Jak Papież biorący na serio przykazanie miłości, mógł z miłością odnieść się do ludzi modlących się do tego samego Boga!!! Jeśli porównać postawę Jana Pawła II i krytykujących go ortodoksów, z perspektywy tego przykazania – to widać zderzenie dwóch światów. Czytając pełne antysemityzmu lub antykatolicyzmu teksty można mieć skojarzenie z obrazami opętania zawartymi w Biblii.

 

Polski antysemityzm

 

Nie sposób nie poruszyć w tym miejscu kwestii naszych uprzedzeń wobec innych nacji. Nie chodzi tylko o Żydów, ale także naszych sąsiadów. Zaprzeczanie powszechności istnienia takich uprzedzeń, to zaklinanie rzeczywistości. Tak samo zresztą, jak zaprzeczanie istnieniu obiektywnych przyczyn uzasadniających takie postawy. Jednak zło nie wynika z poczucia krzywdy lub niesprawiedliwości. By to zrozumieć, warto zwrócić uwagę na nasze relacje z innymi narodami, z którymi w przeszłości mieliśmy konflikty. Pamiętając wojny z Turkami, pamiętamy także to, że Turcja nie uznała rozbiorów Polski. Pomimo wielowiekowego konfliktu Polsko-Ukraińskiego i całkiem świeżych ran z okresu II wojny światowej, nie pojawiła się u nas w znaczącej skali anty-ukraińskość. Nie ma przypisywania win jednostek całemu narodowi.

Czemu w przypadku Żydów mamy odmienną sytuację?

Problem jest złożony. Ja odniosę się tylko do jednej obiektywnej przyczyny, którą uważam za najważniejszą. Jest to całkowity brak godności naszych przywódców. Ludzie pokroju Tuska lub Komorowskiego mają co najwyżej kwalifikacje na przewodzenie stadu baranów, a nie dumnemu narodowi. Jednak charakteryzujące ich tchórzostwo i głupota nie są czymś wyjątkowym, ale stanowią cechy charakterystyczne całej naszej „elity”.

Jak tchórzostwo i głupota napędzają antysemityzm?

Gdy nasz naród był zniewolony przez komunizm, naszych okupantów i ich sługi określało się słowem „oni”. Oni – czyli czyhający na naszą wolność wróg. Oni budzili obawy i często mówiono o nich szeptem. Mit „onych” był bardziej trwały, niż źródła tego mitu. Herbert pisał o Stalinie: 'kiedy umarł, nikt nie śmiał zdjąć jego portretów'.

Antysemityzm to budowanie takiego mitu. Oni rządzą światem, czyhają na naszą wolność i nasze majątki. O nich mówi się szeptem lub aluzjami. Są też dobre strony istnienia „onych”: ich działalność doskonale tłumaczy naszą nieudolność i głupotę.

Aby pokazać różnicę między postępowaniem godnym i z honorem, a michnikowszczyzną uprawianą przez nasze „elity”, podam jeden przykład. Istnieją organizacje żydowskie, które domagają się od Polski odszkodowań za mienie pozostawione przez zamordowanych w czasach hitleryzmu Żydów. Sprawa jest banalnie prosta. Jeśli ktoś posiada prawa własności, to nie ma problemu z odzyskaniem mienia. Ale w polskim prawie nie ma możliwości przeniesienia praw własności na nie spokrewnionych, samozwańczych „spadkobierców” nie dysponujących spisanym testamentem. To kończy dyskusję, a wobec powtarzających się żądań, powinien zebrać się Parlament i w sposób jednoznaczny wydać komunikat w tej sprawie: nie dostaniecie ani centa. Koniec i kropka. Zamiast jednak zachować się po męsku, nasza „elita” woli budować antysemityzm, wywołując obawy, że „oni” czyhają na nasz majątek. Uleganie takim nastrojom to podporządkowanie się strategii michnikowszczyzny. Przyjęcie roli, jaką wyznaczył nam w swym chorym umyśle nadredaktor GW-nianej gazety.

Reasumując: antysemityzm można opisywać na wiele sposobów. Dla mnie to przede wszystkim rekompensata braku godności i męstwa. A na dodatek: świadectwo głupoty. Nie można win jednostek przypisywać całemu narodowi. Czy ktoś w miarę inteligentny na serio potrafi z powodu narodowości obwiniać dla przykładu Tuwima o knowania bankierskiej rodziny Rothschildów?